Translate

sobota, 9 maja 2015

Don't cry baby II

 Suga
Bardzo zdziwiło mnie zachowanie dyrektora, ale nie miałem zamiaru tak szybko mu podpaść. Postaram się przyjść na zlecone mi spotkanie. Trochę się boję, ale nie mam wyjścia. Wróciłem do domu pośpiesznym krokiem ze słuchawkami na uszach i słuchałem swoich ulubionych raperów. Czasem ,gdy się nudziłem wtórowałem im. Nie obchodziło mnie to, że ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Widocznie jestem dobry w tym ,co robię. Wszedłem cicho do mieszkania i zdjąłem buty rzucając plecak na ziemię. Poczułem słodki zapach czekolady , moja mama znów robiła moje ulubione ciastka ryżowe. Zajrzałem do kuchni i zobaczyłem talerz przykryty sreberkiem ,a na nim liścik:
" Masz obiad w lodówce ,jak wrócę to będę ,Mam nadzieję,że niczego nie rozwalisz.

Tata".
Na początku tylko wzruszyłem ramionami jednak ,gdy przeanalizowałem treść listu lekko się wystraszyłem. Nie wiedziałem do czego ten "dyrektor" jest zdolny.
Zabrałem półmisek ze sobą i wbiegłem po schodach zamykając się w pokoju i czekając na nadchodzący dzień...

NASTĘPNY DZIEŃ
Obudziły mnie promienie słońca bezczelnie wpadając do mojego pokoju. Wstałem po dziesięciu minutach ogarniając włosy.  Poszedłem do łazienki przygotować się do szkoły ,a gdy byłem już gotowy po prostu wyszedłem. Tym razem nie chciałem iść z Hope'm .by go nie martwić moim problemem. Nie chcę żeby widział ,gdy jestem smutny.
Jak na złość lekcje minęły bardzo szybko. Nim się obejrzałem musiałem już iść w stronę tego okropnego gabinetu. Zapukałem powoli i prawie bezgłośnie ,jednak i tak usłyszałem :
- Proszę...
Przeraził mnie fakt ,że w szkole byliśmy sami z... dyrektorem.
- Proszę, usiądź
Usłyszałem zamykając za sobą drzwi. Spełniłem jego prośbę, bez żadnych oporów.
Czułem się coraz bardziej nieswojo, miałem ochotę poderwać się i uciec.
Namjoon wstał od biurka i podszedł do mnie powolnym krokiem. Po moich plecach przeszedł zimny dreszcz, gdy przejechał palcami po moim karku. Wzdrygnąłem się i otworzyłem szerzej oczy z przerażenia.
Stanął za mną i dotknął rękoma moich ramion, po czym pochylił się i złożył na moim policzku pocałunek. Moje serce przyspieszyło ,i zaczęło mi się robić gorąco. Ukucnął przede mną ,spojrzał mi głęboko w oczy . Uśmiechnął się i dodał:
- Nie masz się czego bać...
Po czym podszedł znów od tyłu i zaczął ściągać marynarkę z moich pleców. Miałem ochotę dać mu w twarz, ale strach mnie unieruchomił. Poddałem się ,wiedząc że walka z nim nie ma najmniejszego sensu. Był ode mnie o wiele silniejszy.
Zbliżył się do mnie skracając centymetry dzielące nasze twarze ,i wpił się w moje usta jednocześnie rozrywając moją koszulę. Przestraszyłem się jego jeszcze mocniej. Nagle przeniósł rękę na moje kolana i mocnym ruchem je rozchylił wchodząc między nie. Nadal nie odrywał się od moich ust.
To już zaszło za daleko odruchowo oderwałem się od niego ,zabrałem moją marynarkę i czym prędzej wybiegłem. Byłem roztrzęsiony, i nie wiedziałem gdzie mam pójść.
Jedynym rozwiązaniem był natychmiastowy powrót do domu.
Wbiegłem do mojego bezpiecznego kąta i z trzęsącymi się rękoma zamykałem wszystkie zawiasy w każdych drzwiach jakie mieliśmy. Postanowiłem wziąć prysznic, aby umyć się z tego "brudu". Wyszedłem z łazienki i dalej roztrzęsiony i przerażony całą tą chora sytuacją, poszedłem spać. Obudziłem się po 01:00 i nie spałem całą noc. Myśl o tym, że jutro może być jeszcze gorzej przerażała mnie coraz bardziej. Nie miałem pojęcia co robić, bo przecież nie mogłem tak po prostu opuścić szkoły. Dodatkowo uświadomiłem sobie, że nie mam koszuli do mundurka, bo ten psychiczny "DYREKTOR" mi ją najzwyczajniej w świecie rozerwał. Bałem się jutra...

NASTĘPNY DZIEŃSpojrzałem na zegarek w telefonie. 06:50. Przydałoby się wstać i przyszykować do szkoły. Samo słowo "szkoła" przyprawiało mnie już o dreszcze, a co dopiero fakt, że ten walnięty gość na pewno znów się do mnie przyczepi. A zwłaszcza, że nie mam tej cholernej koszuli i musze założyć zwykłą białą koszulkę. Zapnę marynarkę i może nie zauważy.
Zarzuciłem plecak na ramię i trzęsąc się wyszedłem z domu.
Wchodząc do tego przeklętego budynku zauważyłem w oddali Jimin'a, J-Hope, Jungkook'a i V. Podszedłem do nich spokojnym krokiem.
- Yyyyy.. Suga? Nie wiem czy wiesz, ale... tu obowiązuje koszula, a nie koszulka... - odparł dogryźliwie Taehyung.
- Właśnie. Gdzie masz koszulę? - dopytał J-Hope.
- Yymm... yyy.. wczoraj jak wróciłem do domu to.. yyy.. ten się ubrudziła ... mocno - odparłem szybko.
- Ahaaaaa... - dodał podejrzliwie Jimin. Uśmiechnąłem się szybko i poszliśmy na lekcje.
Weszliśmy do sali od chemii, a baba na wstępie zwróciła się do mnie:
- Marsz do dyrektora
- Ale..?
Zacząłem, ale nie dane było mi skończyć, bo:
- Nie ma żadnego "ale". Nie masz pełnego mundurka i koniec. Do dyrektora powiedziałam!
Nie pozostało mi nic innego jak tylko tam pójść.
Byłem na prawdę przerażony. Nie wierzyłem w to co się działo w tej chwili. Podszedłem do drzwi gabinetu i jak zawsze zapukałem. Ta sama odpowiedź i to samo wejście do środka. Tylko co zamknąłem drzwi, a ten cały dyrektor już stał przede mną. Automatycznie zrobiło mi się duszno i zacząłem się trząść jeszcze bardziej kiedy jego ręce wylądowały na moich biodrach.
- A teraz grzecznie usiądziesz i nie będziesz uciekał
Szepnął mi do ucha, jednocześnie zamykając drzwi gabinetu na klucz. Teraz byłem już totalnie przerażony.
Dyrektor Namjoon nie bawił się już ze mną tak jak wczoraj. Od razu przeszedł do konkretów. Rzucił mnie na kanapę, która stała pod ścianą i natychmiastowo zaczął dobierać się do moich spodni. Byłem bezsilny. Trząsłem się cały, było mi strasznie źle i do tego gorąco. Po chwili pozbył się moich spodni, marynarki oraz koszulki. Zostałem w samych bokserkach. Zdjął również swoją całą górną część garderoby i powoli zaczął rozpinać guziki w swoich spodniach. Jednak zanim zdjął je z siebie, wpił się ostro w moje usta i próbował wejść swoim językiem w moją jamę ustną. Nie chciałem tego, ale ostatecznie się poddałem. Mogłem z nim walczyć, ale to nic by nie dało. Jestem za słaby, zważywszy na to, że nie spałem całą noc. Namjoon w końcu oderwał się ode mnie i pozbył się również swoich spodni, a po chwili także swoich i moich bokserek. Odwrócił mnie tyłem do siebie mocno i gwałtownie nie bawiąc się w żadne czułości ,czy delikatność. Poczułem ogromną falę bólu w okolicach obu pośladków, a tuż po tym bardzo nieprzyjemny i rozrywający ból pomiędzy pośladkami. To jest nie do opisania. Straszne uczucie brudu rozchodziło się po moim ciele z każdą sekundą kiedy mnie dotykał. Łzy zaczęły powoli wypływać mi spod powiek zostawiając mokre ślady nie tylko na moich pewnie czerwonych od wstydu policzkach, ale także na szarej kanapie. Ten okropny ból był odczuwalny coraz bardziej z każdą sekundą. Ten niewyżyty sku*wiel poruszał się we mnie coraz szybciej i coraz mocniej, a ja z każdym jego ruchem bardziej traciłem siłę. Już nie kontrolowałem moich łez, które mimowolnie skapywały na kanapę pozostawiając coraz to większe plamy. Czułem się tak bezsilny. Nigdy nie odczuwałem czegoś takiego. To było straszne. Starałem się stłumić w sobie moje krzyki. To bolało.. niesamowicie bolało, ale nie chciałem tego pokazać. Namjoon chyba zaczął już dochodzić, bo odgłos rozkoszy rozniósł się po całym gabinecie. Spocony opadł na mnie, dalej jeszcze we mnie siedząc. Czułem wstręt, obrzydzenie. Po chwili wyjął ze mnie swoją męskość. Widząc, że dalej jestem w tej samej pozycji, zadał mi kilka siarczystych klapsów. Słone krople wody spływały po moich policzkach coraz szybciej i więcej. Nie mogłem tego zahamować. Po chwili mocnym i gwałtownym ruchem obrócił mnie do siebie przodem. Nie chciałem, żeby zobaczył jak słaby jestem. Nie chciałem by patrzył na moje łzy wywołane przez niego. Nie chciałem, żeby widział jak cierpię.. Schowałem twarz w swoim własnym ramieniu, ale jak na złość ten sukinsyn złapał mój podbródek, patrząc wprost w moje czerwone od płaczu oczy. Uśmiechnął się lekko i zapytał:
- Chyba nie było aż tak źle, co?
Miałem ochotę pierdolnąć go w ten krzywy ryj, ale powstrzymałem się, bo wiedziałem, że to może skończyć się jeszcze gorzej. Nic nie odpowiedziałem. Nawet nie drgnąłem. Chyba mu się to nie spodobało, bo mocno chwycił i ścisnął moją męskość. Poczułem kolejny rodzaj bólu, którego do tej pory nie znałem. Skrzywiłem się i wygiąłem do tyłu. Łzy nie przestawały lecieć. Były jak wodospad.



1 komentarz: